SilentBlades

Forum VisArcana Bractwa - SilentBlade

#1 2008-02-05 22:21:43

Garthie

Administrator

Zarejestrowany: 2008-02-04
Posty: 29
Punktów :   

GARTH SILENT BLADE

Ciężko wam to idzie więc muszę poczynić pierwsze kroki:

1. Imię: Marcin
2. Wiek: Młodszy od węgla starszy od paproci
3. Hobby: Grafika komputerowa, edycja video, RPG, grafomania
4. GG: tylko dla wyróżnionych

-----------------------------OPIS POSTACI I KLANU JEDNOCZEŚNIE -----------------------------

Szedł wąską mroczną aleją prowadzącą przez dzielnicę slumsów, dziś wieczór znów miał zabić, ostatnio miewał dziwne myśli, zastanawiał się czy robi dobrze czy źle. Chyba się zaczynał starzeć takie myśli nie były na miejscu w jego zawodzie, miał po prostu myśleć o tym jak o kolejnym zadaniu, jednak cos go dręczyło. Bardziej wyczuł niż usłyszał człowieka, który wychynął z cienia ze sztyletem w dłoni, mechanicznie sięgnął po krótki miecz przywieszony przy pasie, odskok ciecie i złodziej zwalił się na ziemię z rozpłatanym gardłem, na jego twarzy malował się wyraz zdziwienia. Otarł miecz i schował go do pochwy - znów zabiłem - pomyślał - a nawet nie widziałem dokładnie jego twarzy. Szedł dalej pogrążony w milczeniu. Błyskawica rozdarła skłębione czarne, burzowe chmury, zaczął padać deszcz.

    Barman starł z baru rozlane piwo i skinął dłonią na swoich pomocników by wyrzucili z karczmy to zapijaczone truchło, które bezwładnie zwisało mu na barze. Boże co ja tutaj robię - powiedział sam do siebie -  jeszcze kilka lat temu miałem takie wspaniałe plany na przyszłość, a teraz. Wszystko przez tą przeklętą wojnę, gdyby nie to że gwardziści zdzierają z niego haracz za ochronę to jeszcze dało by się żyć. Barman rozejrzał się krytycznie po karczmie, jakiś pijak siedzący przy drzwiach ledwie ciułający grosz na kolejny garniec wina, jego wzrok powoli przesuwał się po gościach - A miała to być karczma dla elity - powiedział z wyraźną nutą rozpaczy w głosie, wzrokiem nadal przesuwał po ludziach siedzących za stołami, kto tu siedział, same męty i rzezimieszki i jak on miał wybrnąć z tego dołka skoro tylko taki motłoch go odwiedza. Wędrówka zakoñczyła się na młodzieñcu siedzącym przy kominku - o gdybym miał takich gości jak on.
-Kaarczmarzu piwooo - jakiś zapijaczony głos wyrwał go z zadumy, napełnił kufel i pchnął w kierunku gościa, starł pianę z lady i powrócił do swoich rozważañ. Na dworze zagrzmiało i rozpoczęła się ulewa. Gdybym miał takich klientów jak tamten - podłapał dawną myśl - to może gdzieś bym zaszedł, nie wymaga dużo płaci czystym złotem. - Bogowie jak teraz mało ludzi płaci czystym złotem.
Młodzieniec odwrócił się i spojrzał na niego jakby usłyszał jego myśl, karczmarz odwrócił wzrok. 

    Ciekawe, jak będzie wyglądało nasze spotkanie - zastanawiał się młodzieniec siedzący przy stolikunieopodal kominka. Rebeliantom bardzo zależy na jego informacjach mam tylko nadzieję, że nie zażyczy sobie za nie zbyt wielkiej ceny, a zresztą i tak nie opuści tej izby żyw. Mam nadzieję że Sorki nie przesadza tylko w kamuflowaniu - pomyślał spoglądając dyskretnie na pijaka siedzącego przy drzwiach i śpiewającego coś do pustego garnca po winie. Drimar doskonale znał skłonności tamtego, opierające się na zgłębianiu tajemnic garnców z winem... Dobrze by było gdyby to spotkanie przebiegło w miarę gładko.
Drzwi do karczmy otworzyły się i do środka wszedł mężczyzna w przemoczonym, czarnym płaszczu. Więc spotkanie się zaczęło i od jego wyniku będą zależały losy całej rebelii, krew w żyłach Drimara zaczęła krążyć szybciej.

    - Karczmarzuuu !!! Przynieś mi kolejny garniec !!! - krzyczał pijak nie spuszczając wzroku z człowieka, który przed chwilą wszedł do środka i usiadł przy Drimarze. Karczmarz podszedł do stolika i postawił na nim z głośnym trzaskiem garniec mówiąc - Koñczysz ten i wychodzisz, chyba, że chcesz wyjść jak tamten przed chwilą. Pijaczek spojrzał na niego, rzucił kilka miedziaków i z głośnym czknięciem zabrał się do opróżniania zawartości. Jego wzrok znów spoczął na rozmawiających przy kominku. Wiec to on dziś będzie moją zdobyczą - myśl o tym że po jego dłoniach dzisiejszego wieczora spłynie świeża krew sprawiała, że ogarniało go podniecenie - ach, jak ja kocham dla niego zabijać - myśl zabłysła w jego głowie i po chwili zniknęła. Sprawdził czy sztylet i miecz tkwią na swoich miejscach i czy gładko może ich dobyć, wszystko było jak należy.

-Posłuchaj to wam naprawdę nic nie da, czy nie rozumiesz tego chłopcze.
-Nie mów do mnie chłopcze - przerwał mu młodzieniec - nie przyszedłem tu wysłuchiwać twoich rad tylko kupić od ciebie informacje o tym kiedy i gdzie odbędzie się następny atak tych młodzików...
-Posłuchaj ci młodzikowie, jak ich tam nazywasz, to w rzeczywistości elitarna grupa szkolona do cichego podchodzenia nocą i wycinania całych miast, w ten sposób by orientowano się co się stało już na dług po tym, jak ich nie ma. Na ich usługach są nie tylko miecze lecz również magia.
-A wiec dysponują również magami to dobrze kilku plugawców mniej, a jak sam wspomniałeś oni są dobrzy nocą, a z tego co wiem, to pacyfikacja ma być za dnia, czyż nie tak ? a skoro tak to wiesz jaką sprawność reprezentuje kret w dzieñ. A poza tym, nie wydaje mi się aby gromada dziesięciu szesnastolatków była naprawdę aż tak  straszna.
-Tak, wiec dlaczego ta gromada jest wysyłana do pacyfikowania wsi skoro nie jest taka straszna możesz mi to wyjaśnić ?
-Właśnie dlatego, że posiadają magię, a jak wiesz nasz lud boi i brzydzi się magii, wysyłają ich do zabijania w nocy, ale jeszcze nikt nie udowodnił ich sprawności w dzieñ...
-Jakże ty mało wiesz, czy myślisz, że skoro stoisz na czele tej rewolty, tej jak to nazywacie walki  o wolność to jesteś wszechwiedzący. Czy myślisz, że to iż stoisz wyżej od 45 ludzi, którymi dowodzisz to daje ci prawo do wysyłania ich na śmierć. Pamiętaj, że to nie są zwykłe dzieciaki, oni są szkoleni do zabijania od momentu urodzenia, każdy z nich zabił więcej ludzi niż ty i ta cała twoja sfora w ciągu całego życia, zrozum to głupcze.
-Dość ! Nie mam zamiaru wysłuchiwać obelg od takiej sprzedajnej ..... jak ty, zrozumiałeś. Ty będziesz mi prawił o moralności, ty który byś sprzedał własną matkę. Posłuchaj co mam ci do powiedzenia, przyszedłem tu by kupić od ciebie te informacje i jestem gotów ci zapłacić dwa razy więcej niż obiecałem, wiesz że za taką sumę do koñca życia już nie będziesz musiał nic robić. Więc teraz proszę cię byś w koñcu powiedział mi to, po co, się tu spotkaliśmy.
-Niedoceniasz tych chłopców, ale cóż mogę począć na twoją głupotę... - przerwał i czekał na kolejny wybuch Drimara, nie wybuchł. Wiec może jednak jest w nim coś, dla czego, warto by go zachować przy życiu. Posłuchaj wiem czym są ci chłopcy bo sam kiedyś byłem jednym z nich...
-Sprzedajne dziecko nocy - na ustach Drimara zakwitł uśmiech - nieważne kim są i kim ty byłeś moi ludzie są wystarczająco dobrzy, powiedz gdzie to będzie i kiedy, gdyż jako szpiedzy nie jesteśmy tak dobrzy jak wy. Nie  potrafimy się tak łatwo sprzedać, a wam idzie to równie łatwo jak dziwkom w dokach.   
Zniósł przycinkę młodzieñca z kamienną twarzą, nic nie wskazywało na to, że jego wypowiedź zrobiła na nim jakiekolwiek wrażenie. Był głupcem myśląc, że uda mu się nawrócić tego dzieciaka. Mądry przywódca nigdy nie lekceważy udzielanych mu rad, nawet jeżeli udziela mu ich szpieg, mądry władca nigdy nie lekceważy Milczących Ostrzy i nie wysyła swoich ludzi na rzeź. Dobrze powie mu, co go to obchodzi, nawet sam nie będzie musiał go zabijać, niech zginie z rąk Tamtych.
- Sorton, za trzy dni pójdą wszyscy - powiedział...

    Sorka dostrzegł nieznaczne skinienie głową swojego towarzysza, dłoñ powędrowała ku rękojeści sztyletu, zamach, rzut i sztylet zagłębi się w plecach szpiega. Zamach, oślepiający błysk, krzyk bólu, jego własny krzyk, kiedy odzyskał wzrok spojrzał  na dłonie, które ściskały sztylet wbity w jego brzuch, sięgnął po miecz, zachwiał się, upadł...

    Barman przeczuwał, że z tego spotkania nie wyniknie nic dobrego, od początku coś mu nie pasowało, teraz dopiero, gdy zobaczył tego pijaka ze sztyletem w dłoni zorientował się że to nie była zwykła pogawędka dwóch znajomych. Wiedział, że już jest za późno by cokolwiek zrobić, jednak tamten jakby odczytał jego myśli - poderwał się z krzesła z jego dłoni wystrzeliło coś niczym piorun i trafiło pijaka w twarz, ułamek sekundy i z drugiej dłoni wyleciał sztylet trafiając go w brzuch. Barman widział jak tamten zataczał się jeszcze i próbował dobyć miecza lecz było już za późno, krew sączyła mu się  z ust, był martwy.

    To nie możliwe by ktokolwiek zareagował tak szybko - pomyślał Drimar, odskoczył od stołu i dobył  miecza, ciął zbyt wolno, tamten zdążył odskoczyć i dobywał już własnego miecza. Wiec tak wygląda magia - pomyślał i sparował cios tamtego, musiał wygrać od tego zależała przyszłość, od tego zależała wolność jego ludu.
Dostrzegł jak tamten dobył drugiego krótkiego miecza, sam sięgnął po sztylet, blok i ciecie - niestety znów zbyt wolno, kolejne cięcie, blok tamtego i riposta, dłoñ trzymająca miecz odpadłą od przedramienia Drimara.

    Nie chciałem cię zabijać chłopcze, lecz sam mnie do tego zmusiłeś - powiedział w odpowiedzi usłyszał zduszony jęk - Litości.
-Przykro mi nie dam rady, jestem Dzieckiem Nocy należę do Milczących Ostrzy i walczę do śmierci swojej lub wroga, ty jesteś wrogiem - półobrót, i dwa cięcia jednocześnie, jedno otwierające głęboką ranę na piersi, a drugie oddzielające głowę od ciała.
-Przykro mi, naprawdę tego nie chciałem, lecz ty nie chciałeś słuchać - wytarł broñ z krwi i schował ją. Wyszedł z karczmy, w noc i deszcz, wiedział, że za chwile otrząsną się z  odrętwienia i będą chcieli go zabić.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.energetkapkmech.pun.pl www.msg-ug.pun.pl www.justinbieberantifanclub.pun.pl www.pes-manager.pun.pl www.blackhats.pun.pl